Historia Pauliny

Paulina od miesiąca nie może się porządnie wyspać. Dzieciak drze się w niebogłosy i nijak nie da się go uspokoić. Kolejny raz zwleka się z łóżka i nachyla nad małym. Próbuje mówić do niego spokojnym głosem:

– Śpij… mały śpij… nie płacz… nic się nie stało…

Ale on wcale nie zwraca uwagi na jej starania i drze się jeszcze bardziej. Paulina bierze go na ręce i zaczyna chodzić po pokoju.

– Aaaa… aaaa… – powtarza monotonnie, sama nieomal przysypiając.

Zero reakcji. Siada z małym na krześle i wyjmuje pierś.

– Może jest głodny? – zastanawia się, chociaż przed godziną ściągnął z niej cały pokarm.

Dziecko zaczyna łapczywie ssać. Paulina ma nadzieję, że teraz będzie spokój, a ona za chwilę wróci do łóżka. Tak bardzo tego potrzebuje! Po dwóch minutach ciszy dzieciak wypluwa pierś i znowu zaczyna się drzeć. Drze się chyba jeszcze głośniej niż przed chwilą, jakby mleko matki dodało mu sił. Rozpoczyna się kolejny nerwowy maraton po pokoju. Paulina krąży z niemowlęciem i buja je na rękach. Coraz szybciej. Coraz szybciej. Żeby tylko usnęło. Żeby miała wreszcie czas dla siebie.

– Aaaa… aaaa… – wypowiada mechanicznie.

Boże! Ale jest śpiąca! Prosi dziecko o tych parę godzin dla siebie! Nigdzie nie będzie przecież wychodziła! Po prostu przyłoży głowę do poduszki i zamknie oczy! Czy naprawdę aż tak dużo żąda?

– Mamoooo!

Wie, że nie powinna jej wołać, bo wraz z pojawieniem się swojej mamy po raz kolejny usłyszy, jaka jest beznadziejna i jak bardzo sobie nie radzi z wychowaniem dziecka.  Ale nie ma już siły.

Dziecko w życiu Pauliny pojawiło się przez przypadek. Nie wiedziała, że można zajść w ciążę, kiedy  ma się dopiero trzynaście lat.

Mateusz był od niej kilka lat starszy. Podobał się wszystkim jej koleżankom. Był wysoki, szczupły, ale bardzo muskularny. Godziny spędzone na siłowni nie poszły na marne. Miał krótko ostrzyżone włosy i kilka tatuaży rozsianych po całym ciele. Trudno było nie zawiesić na nim wzroku, gdy przechadzał się razem ze swoją ekipą po osiedlu.  Był najwyższy spośród nich i sprawiał wrażenie osoby pewnej siebie, władczej i nieznoszącej sprzeciwu. I w istocie tak było.

Wystarczyło tylko, że skinął głową, by na ten sygnał któryś z kumpli skoczył po piwo, czy przyniósł fajki.

Paulina lubiła przesiadywać pod blokiem z koleżankami. Częściej można było zobaczyć ją na ławce przed wejściem na klatkę schodową, niż przy biurku nad książką. Jej matka, która samotnie wychowuje pięcioro dzieci i od czasu do czasu bierze drugą zmianę w pracy, żeby związać koniec z końcem, nie jest w stanie wszystkiego dopilnować. Nie sprawdza dzieciom zeszytów, nie wie czy mają coś zadane, czy odrobiły lekcje. W szkole pojawia się tylko na specjalne wezwanie nauczyciela, bo nie zawsze ma możliwość, by przyjść na wywiadówkę.

Do siedzących godzinami na ławce dziewcząt Mateusz przysłał jednego chłopaka ze swojej paczki.

– Wpadniecie wieczorem na imprezkę? – zapytał niski, krępy chłopak o wesołym spojrzeniu.

Ha! Wiadomo, propozycja z tych nie do odrzucenia. Tym bardziej, że chłopak wskazał na stojących kilka metrów dalej kolegów, którym przewodził Mateusz.

Paulina i koleżanki nawet się nie zastanawiały. Na ich osiedlu w zasadzie niewiele się działo, a rówieśnicy wydawali się im bardzo dziecinni. Możliwość spędzenia kilku godzin ze starszym towarzystwem to było coś!

Tego dnia matka miała akurat drugą zmianę, więc Paulina bez trudu mogła wyrwać się z domu. Zresztą nawet, gdyby matka była w domu, też nie byłoby przeszkód. Zawsze coś można wymyślić – wspólne odrabianie lekcji z koleżanką, przygotowanie do klasówki czy inne tego typu bzdury. Matka jej nie kontroluje, nie wyrabia się. Pełen luz.

Paulina wcisnęła krótką dżinsową spódniczkę nabijaną ćwiekami, do tego obcisłą bluzkę, która podkreślała już dobrze rozwinięte piersi. Na oczy rzuciła cienie i konturówką narysowała sobie mocne kreski. Najprostszy zabieg, kiedy chciało się wyglądać na starszą i nie być traktowaną jak małolata.

Impreza była zorganizowana w mieszkaniu jednego z chłopaków. Łatwo trafić, bo muzyka dudniła na całe osiedle i wabiła nastolatków chcących skosztować odrobiny dorosłego życia.

Trzy skromnie urządzone pokoje, niewielka kuchnia, łazienka. W wąskim przedpokoju ciężko było cokolwiek zobaczyć, bo krążyło tam więcej osób, niż w podziemiach dworca w godzinach szczytu. Jedni wychodzili, inni próbowali przedostać się do środka. Na kanapie w dużym pokoju siedziało czterech chłopaków. Stół był przysunięty do ściany, żeby zrobić miejsce dla tańczących. Kilka dziewczyn bujało się w rytm muzyki. Mateusz stał na balkonie i palił papierosa. Na widok Pauliny i koleżanek niedbale rzucił go w dół i wrócił do pokoju.

To było jak wyróżnienie! Natychmiast przy dziewczynach pojawiło się jeszcze dwóch chłopaków. Tak się jakoś wszystko zakręciło, że po kilku chwilach Paulina stała już z Mateuszem na balkonie. Powiedział jej, że jest ładna i ma zgrabne nogi. Nikt wcześniej nie mówił jej takich rzeczy.

To było jak rażenie piorunem! Słowa Mateusza zaczęły do niej docierać coraz bardziej zniekształcone i  głuche , jakby dobiegały gdzieś z oddali. Czuła, że jest w innym świecie. Zakochała się. Była gotowa na wszystko, byle tylko zatrzymać chłopaka dla siebie.

Tego wieczoru pili piwo. Dużo piwa. Za dużo.

Paulina pamięta, że oboje znaleźli się w innym pokoju.  Po wszystkim leżeli na łóżku. Nago.

Następnego dnia nie poszła do szkoły. Wymiotowała i bolała ją głowa. Wcześniej próbowała już alkoholu, ale jeszcze nigdy nie urwał jej się film. Czuła się okropnie.

Po południu Mateusz przysłał sms’a. Napisał, że „to” było fajne, puścił emotka i spytał kiedy mogą się znowu spotkać.

Paulina przestała chodzić do szkoły. Mateusz też przecież do żadnej szkoły nie chodził, a wszyscy się z nimi liczyli. Szwendała się po osiedlu, trzymając go za rękę. Duma rozpierała jej młode ciało. Gdy przychodzili na ławkę, sadzał ją na kolanach. Obejmował. To było coś! Paulina miała prawdziwego chłopaka! Nie była już zwyczajną małolatą! Czuła się taka dorosła!

Kilka razy uprawiali seks. Powiedział, że nie musi się bać, więc ona się nie bała. Wierzyła mu bezgranicznie – przecież był jej facetem.

Seks nie wydawał się jej niczym szczególnie porywającym. Mówiła koleżankom, że cały temat jest przereklamowany, ale gdy tylko przysyłał jej smsy o krótkiej treści: „chata wolna”, rzucała wszystko i biegła do niego.

Po miesiącu matka została wezwana do szkoły. Była zła na córkę, ale jak zawsze na tyle zajęta, że po powrocie nie zrobiła nic poza wygłoszeniem kazania, którego treść dziewczyna znała na pamięć.

Potem Paulina zaczęła się źle czuć. Każdego ranka biegła najpierw do toalety. Wymiotowała. Koleżankom mówiła, że ma problemy z żołądkiem, aż w końcu usłyszała: „Zrób test ciążowy”.

Paulina uważała, że to idiotyczne. Przecież nie można zajść w ciążę jak się ma trzynaście lat i tylko kilka razy kochało się z chłopakiem, który przy tym zapewniał ją, że nic się nie stanie!

Test pokazał dwie kreski. To nie był dobry znak. Dziewczyny natychmiast pobiegły do apteki po jeszcze jedno opakowanie.  Może jednak test się pomylił? Słyszały, że tak się czasem zdarza.

Dwie kreski.

Paulina napisała do Mateusza, żeby spotkał się z nią jak najszybciej. On na pewno coś wymyśli, przecież jest taki mądry i zaradny. Kwadrans później siedział obok niej na ławce.

Nie chciał jej uwierzyć, że jest w ciąży. Powtarzał, że to niemożliwe, że nie tak miało być. No chyba, że Paulina ma jakiś innych facetów, bo on zawsze uważa w „tych” sprawach i jeszcze nigdy mu się takie coś nie przytrafiło. Z nią też był ostrożny i zwyczajnie nie ma takiej opcji. A jeśli faktycznie Paulina jest w ciąży, to on na pewno nie jest ojcem i niech się lepiej dowie, który z jej facetów był taki głupi!

I poszedł.

Potem było już tylko gorzej. Matka rwała włosy z głowy. Nawyzywała od puszczalskich, zdzir, głupich, nieodpowiedzialnych.

Potem siedziały razem na kanapie zalane łzami.

Paulina wyobrażała sobie, że to tylko zły sen, że za chwilę to minie, że znowu będzie spacerować po osiedlu z wysoko uniesioną głową, trzymając Mateusza za rękę.

Matka zadzwoniła do jego rodziców. Nawet nie chcieli się spotkać, dodając, żeby zostawili ich syna w spokoju, bo on nie jest z „tych”.

W szkole wspólnie z nauczycielką i dyrektorem ustalili, że Paulina skończy klasę. Prosiła o indywidualny tok nauczania, ale nie zgodzili się, więc Paulina chodziła na lekcje z coraz większym brzuchem.

Nie było może fajnie, ale dało się wytrzymać. Po kilku tygodniach koledzy przyzwyczaili się do faktu, że w klasie jest ciężarna. Pod koniec roku zrzucili się nawet na łóżeczko dla dziecka.

Paulina czasem widywała Mateusza na osiedlu. Prowadzał się już z nową dziewczyną i za każdym razem, gdy się mijali spuszczał wzrok. Musiało mu być dziwnie na widok jej rosnącego brzucha.

Synek Pauliny urodził się tuż po wakacjach. Był duży. I zdrowy Lekarze dziwili się, że tak młoda i szczupła mama urodziła takie duże dziecko.

Paulina patrzyła na syna z wyrzutem. Znowu zaczął się drzeć. To on, ten mały, odebrał jej dzieciństwo, pozbawił możliwości przesiadywania na ławce z koleżankami, zabrał szansę wychodzenia na dyskoteki, zabrał wszystko. Nawet Mateusza. Zero przyjemności. Zero życia. Tylko szkoła i dzieciak. I nieprzespane noce. I ten jego krzyk, wieczny płacz, jakby mu czegoś brakowało, jakby ciągle był głodny.

Najgorsze było to, że za każdym razem, gdy wpadał w ten swój szał, gdy krzyczał wniebogłosy, tylko matka Pauliny potrafiła go uspokoić. Zwyczajnie brała małego na ręce, szeptem coś do niego powiedziała, zrobiła kilka kroków po pokoju i zapadała cisza.

Potem Paulina wysłuchiwała różnych rzeczy na swój temat. A to, że nie potrafi się skupić, a to, że jest egoistką, a wreszcie, że jest beznadziejną matką  tylko skaranie z nią boskie.

Czasem z zazdrością patrzyła, jak za oknem jej koleżanki siadają na ławce albo wystrojone idą gdzieś do miasta, żeby spotkać się ze swoimi chłopakami.

Do szkoły zaczęła chodzić w kratkę. To była jedyna szansa, żeby oderwać się od tego beznadziejnego życia.

Coraz rzadziej zostawiała pokarm dla małego. Chciała, żeby jej piersi wreszcie przestały się wypełniać mlekiem.

Potem zaczęła uciekać z domu. Kombinowała. Wymyślała setki powodów, dla których musi się urwać. W tornistrze zamiast książek, z którymi rzekomo szła uczyć się do koleżanki, chowała krótką spódnicę i przybory do makijażu.

Po paru miesiącach dostała kuratora, ale nie zrobiło to na niej wrażenia.

W mieście poznała nowe towarzystwo, z którym można się było dobrze zabawić, coś wypić, spróbować nowych rzeczy. Wreszcie mogła wrócić do dawnego życia, wreszcie zaczęła żyć pełnią życia, jak jej koleżanki. Była szczęśliwa z tymi ludźmi. Większość z nich miała już kuratorów albo była po jakiś ośrodkach. Nikt nie robił żadnego halo z tego, że Paulina jest już matką. Jest to jest. Jej sprawa.  Nic nadzwyczajnego

Praca kuratora nie przyniosła efektów, więc sąd skierował Paulinę do ośrodka wychowawczego. To było trzy lata temu.

Zawaliła w swoim życiu wiele rzeczy. Zbyt wiele.

Mateusz miał sprawę o ustalenie ojcostwa. Przeprowadzono badania. Jest ojcem. Teraz w sądzie rusza sprawa o alimenty. Wszystko się niemiłosiernie wlecze.

Paulina chce skończyć szkołę i po wyjściu z placówki chce zająć się dzieckiem. Tym razem da radę. Na pewno da radę. Będzie miała już osiemnaście lat.

Historia Pauliny została opisana w publikacji Fundacji po DRUGIE pt. „Nie tak piękni nastoletni”. Książka zawiera prawdziwe historie nastoletnich rodziców i powstała w ramach projektu „Gdy zostanę mamą/tatą będę kochać nad życie” dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Wielkopolskiego.

Blog jest prowadzony w ramach projektu THE BOND (Więź) realizowanego w Programie ERASMUS +

Jeśli chcesz pomóc nieletnim matkom i wesprzeć inicjatywę budowy domu, w którym będą mogły mieszkać ze swoimi dziećmi zajrzyj na stronę akcji społecznej prowadzonej przez firmę kosmetyczną BANDI i Fundację po DRUGIE.

Najnowsze wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa