Podróż

Postanowiłam wysłać kilka słów od siebie. To taki telegraficzny skrót opowieści o moim życiu, ale może da do myślenia innym.

Urodziłam syna kiedy miałam 16 lat. Byłam wówczas w domu dziecka w Warszawie. Trafiliśmy tam z rodzeństwem dość niespodziewanie, ale obiecano nam, że to tylko na chwilę. Gdy doszło do mnie, że to nieprawda i że zostaniemy w domu dziecka na dłużej, zaczęła się moja buntownicza historia.

Wagarowałam. Nie słuchałam wychowawców placówki. Uciekałam.

Zbliżyliśmy się do wtedy siebie z pewnym chłopakiem, który mieszkał w tym samym domu dziecka.

Może to był właśnie mój sposób na odreagowanie całej sytuacji?

Dziś tak to widzę.

Chłopak i ja rozumieliśmy się na swój sposób. Dbałam wówczas również o moje rodzeństwo, a było nas tam razem czworo.

Kiedy mój syn skończył roczek zdecydowałam się na samotne wychowywanie go. Moje myślenie po porodzie zmieniło się o 180 stopni, a mojego ówczesnego chłopaka jakby nic nie ruszało. Dla mnie to był wystarczający znak, by podjąć decyzję o zakończeniu związku.

I tak zostałam sama. Nie żałuję tej decyzji.

Z perspektywy czasu widzę, jak mało wiedziałam, gdy byłam w ciąży i gdy zostałam potem mamą (mój syn ma teraz 14 lat). Brakowało mi wiedzy o podstawowych sprawach. Nie wiedziałam chociażby jak dbać o siebie, jak się odżywiać w czasie ciąży. Nie wiedziałam też wiele o sprawach bardziej złożonych związanych ze zdrowiem i rozwojem dziecka.

Owszem. Byli wokół mnie ludzie, którzy w podstawowym zakresie starali się jakoś pomóc, ale była to pomoc na tzw. „minimalu” – bez większego zagłębiania się.

Nikt nie ustalił ze mną jak ma wyglądać poród, jak powinnam przygotować się do niego świadomie, by był łatwiejszy. Nikt nie pytał o zgody na podanie różnych leków (np. dotyczących wywołania akcji porodowej, czy leków przeciwbólowych). Nikt nie pokazał jak prawidłowo karmić piersią dziecko, co zaskutkowało szybkim utraceniem pokarmu. Nikt nie mówił o zaletach czy wadach szczepień i innych zabiegów wykonywanych na noworodkach. Martwiłam się o wszystko.

Sama.

Moja, własna matka woziła mnie po lekarzach i próbowała namawiać do tego, bym poddała się aborcji.

Miałam kąt w domu dziecka i pomoc w podstawowej opiece – jedzenie, środki higieniczne itd., ale w zakresie psychologicznym, emocjonalnym – niestety nie.

Każda mała decyzja była dla mnie wyzwaniem.

Wielu szczegółów z okresu bycia w ciąży oraz tego, kiedy mój syn był malutki nie pamiętam. Wydaje mi się, że miałam wtedy w sobie tyle sprzecznych i trudnych emocji, że pewne rzeczy schowały się gdzież i wypadły z  pamięci.

Na szczęście moje dziecko dało mi tyle siły i miłości, że nawet jak było mi tak ciężko, to wiedziałam, że zawsze sobie poradzę. Dziś wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, ale musiałam się tego dopiero nauczyć. Dojrzeć do wielu spraw. Zrozumieć różne mechanizmy.

Osiem miesięcy temu urodziłam drugiego syna. Jest to macierzyństwo naprawdę świadome i piękne. Dopiero teraz tak naprawdę czuję, że mam głos we własnej sprawie. Choć też nie do końca, bo życie dorosłego człowieka również nie jest usłane różami.

Wiem natomiast jedno. Macierzyństwo to piękna podróż. Nieważne, czy to w dojrzałym wieku czy w bardzo młodym. Miłość to miłość. Wymaga tylko dobrego wsparcia i można góry przenosić!

1 thought on “Podróż

  1. Twoja historia pokazuje jak silne są kobiety, nawet te bardzo młode, i jak wiele potrafią zrobić dla swojego dziecka. Tylko potrzebują tej szansy….

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Blog jest prowadzony w ramach projektu THE BOND (Więź) realizowanego w Programie ERASMUS +

Jeśli chcesz pomóc nieletnim matkom i wesprzeć inicjatywę budowy domu, w którym będą mogły mieszkać ze swoimi dziećmi zajrzyj na stronę akcji społecznej prowadzonej przez firmę kosmetyczną BANDI i Fundację po DRUGIE.

Najnowsze wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa