– Bardzo pana proszę, żeby nie kazał mi pan wracać do domu – Sandra wypowiada te słowa ze łzami w oczach.
Na rękach trzyma półroczną córeczkę. Przyciska ją do siebie, jakby bała się, że niechcący mogłaby ją upuścić.
– Przecież wiesz, że to nie zależy ode mnie – kierownik domu samotnej matki rozkłada ręce.
– To niech pan ich poprosi, niech pan im powie, że ja nie mogę wrócić!
Sandra jest niewielką brunetką, o drobnej budowie ciała. Ma delikatne, jeszcze dziecięce rysy twarzy i na pierwszy rzut oka wygląda na jakieś dwanaście lat. Patrząc na nią trudno sobie wyobrazić, że może być już matką. Zresztą jej samej czasem ciężko w to uwierzyć.
Do ośrodka dla samotnych matek przywieźli ją, gdy była w trzecim miesiącu ciąży. Zaczynała się zima.
Przedtem Sandra mieszkała w starej chałupie na wsi razem ze swoją matką. Od ponad roku były już tylko we dwie, ale wcześniej dom był pełen ludzi, bo Sandra ma aż ośmioro rodzeństwa. Matka wychowała ich sama. Sandra nie pamięta ojca, ale słyszała, że zapił się na śmierć.
Nigdy nie było łatwo. Często brakowało jedzenia. Sandra zawsze była najgorzej ubrana, bo nosiła wszystko jako ostatnia. Chociaż w domu panowała prawdziwa bieda, pomoc społeczna nie bardzo interesowała się tą rodziną. Chałupa z roku na rok coraz bardziej się rozpadała, ale nikogo to nie obchodziło. Urzędnicy wypłacali matce należne zapomogi i, żeby nie dopominała się o więcej, omijali jej wieś szerokim łukiem.
Dopiero kiedy okazało się, że Sandra urodzi dziecko zaczął się ruch. Przyszły panie z opieki i przestraszyły się warunków, w których mieszkała Sandra. W domu ciągle brakowało na opał, nie było łazienki ani ciepłej wody. Bały się, że jeśli coś stanie się z dzieckiem, jeśli Sandra nie donosi ciąży, będą miały problemy, a sprawa i tak nie wyglądała już zbyt ciekawie.
Cała wieś i pobliskie miasteczko żyły informacją o ciężarnej trzynastolatce. Ludzie mówili o gwałcie i że czasy są wyjątkowo niebezpieczne.
Po wizycie pań z opieki Sandrę i matkę zaproszono do prokuratury. Wszyscy chodzili wokół nich na palcach i byli bardzo mili. Przyprowadzili nawet panią psycholog, która cały czas lekko się uśmiechała. Podali herbatę z cytryną i kruche herbatniki.
Sandrze bardzo smakowała ta herbata. Ciastka też.
Gdy zaczęli pytać o ciążę powiedziała prawdę. Ojcem dziecka jest przecież jej chłopak i nie ma powodu, żeby to ukrywać. Kochają się i są parą już od pół roku.
Matka wszystko potwierdziła i dodała, że Darek jest dobrym człowiekiem i nawet pomaga im w domu. Porąbie drewno, przyniesie wodę ze studni. Przyznała, że w istocie jest dużo starszy od Sandry, ale to nawet lepiej! Przynajmniej będzie się mógł nią zaopiekować.
Pani prokurator, kiedy okazało się, że Darek ma dwadzieścia osiem lat, wyglądała, jakby miała spaść z krzesła, ale po chwili spokojnym głosem zaczęła wyjaśniać Sandrze i jej matce, że sypiając z trzynastoletnią dziewczynką złamał prawo i że pójdzie za to do więzienia.
Sandra rozpłakała się. Nie mogła uwierzyć, że za miłość można trafić za kraty! Co ona teraz zrobi? Jak poradzi sobie sama z dzieckiem?! Ta cała prokurator niczego nie rozumie! Przecież ona chciała tego dziecka!
Pani prokurator nie zmieniała tonu. Uprzejmie poinformowała, że miłość nie ma tu nic do rzeczy.
A potem jeszcze powiedziała, że Sandra nie wróci do domu, bo znaleźli dla niej inne miejsce, które w tym szczególnym czasie będzie dla niej najlepsze.
Darka zamknęli. Widzieli się chwilę na rozprawie. Był zły na Sandrę, że im powiedziała. Ale co ona miała zrobić? Miała dopiero trzynaście lat i nie wiedziała, że za tę ciążę mogą go wsadzić do więzienia. Przecież nie zrobił niczego złego!
W domu samotnej matki rzeczywiście wszystko zaczęło się zmieniać. Sandra miała indywidualny tok nauczania i pierwszy raz w życiu była najedzona. Było jej ciepło. A na miesiąc przed porodem dostała wyprawkę dla dziecka. Nie wszystko było nowe, ale i tak tysiąc razy ładniejsze od rzeczy, które miała w rodzinnym domu.
Z początku Darek przesyłał jej listy. Pisał w nich jak mu jest za kratkami. W zasadzie nie pytał ani o Sandrę, ani o dziecko.
Córka urodziła się zdrowa. Matka dała jej na imię Wiktoria.
Pani psycholog z ośrodka powiedziała, że to piękne imię, że oznacza zwycięstwo.
Coraz rzadziej myślała o Darku. Nie widzieli się już tyle miesięcy, a u Sandry tak dużo się działo! Sandra opiekowała się córką i zdecydowała, że nadal chce się uczyć, więc nie miała specjalnie czasu, aby rozmyślać o chłopaku.
Może po prostu przestała go kochać? A może to wcale nie była miłość?
– Opieka zdecydowała, że masz wrócić do matki – kierownik trzymał w ręku jakiś papier. – To oni płacą za twój pobyt tutaj, moje zdanie nie ma nic do rzeczy.
– Ale… ale… – Sandra opadła na fotel cały czas ściskając małą – przecież… pan wie, że… tam nie ma przecież warunków!
– Jest decyzja, że gmina pomoże wyremontować wasz dom, a twoja matka mówi, że pomoże ci przy dziecku.
Czy kogoś tak naprawdę obchodzi jej los? Dlaczego nikt się jej nie pyta o zdanie? Czy to tylko dlatego, że ma dopiero czternaście lat? A może też dlatego, że nie ma pieniędzy? Będą ją tak teraz przerzucać z miejsca do miejsca aż jej samej przestanie się chcieć walczyć o cokolwiek.
Najnowsze komentarze