Sebastian leży na łóżku i wpatruje się w zdjęcie małej dziewczynki. Ma śliczne blond loczki i uśmiecha się zalotnie. Do pokoju, w którym leży wpada słońce, ujęte w symetryczne kwadraty krat i rzuca równoległe cienie na ścianie.
Wszystko co ważne, dzieje się po drugiej stronie.
Sebastian od początku miał pecha.
W domu życie kręciło się wokół alkoholu. Dni dzieliły się na te, w których ojciec pił i te, kiedy nie miał na wódkę. Ale i tak zawsze kończyło się tak samo. Ojciec atakował z byle powodu. Wszystkich. Sebastian był wtedy zbyt mały, żeby się bronić. Zbyt mały, żeby ochronić matkę i siostrę, choć tak bardzo je kochał i tylko bezsilnie zaciskał drobne pięści .
Dziś ojciec nie miałby z nim żadnych szans. Zresztą dziś to on nic już nie zrobi. Siedzi. Zabił po pijaku młodą dziewczynę i jeśli go w ogóle kiedykolwiek wypuszczą, to w domu Sebastiana nikt nie będzie na niego czekał.
Sebastian nienawidzi ojca. Nienawidzi go za piekło, które urządził w ich domu. Nienawidzi za to, że nauczył Sebastiana tylko złych rzeczy. Za to, że przez całe życie sam próbował go naśladować. Tak jak ojciec pił, kradł, używał pięści. Ludzi miał za nic. Prawo i zasady nigdy się nie liczyły. Chyba, że to były jego zasady i jego prawo.
Szedł przez życie śladami własnego ojca. Nieświadomie szukał go jak Edyp Lajosa.
Co chwilę zamykali go w ośrodkach dla niegrzecznych dzieci, a gdy wychodził od razu była impreza, alkohol, zadyma i za chwilę kolejny ośrodek. W końcu tak sobie nagrabił, że przybili mu zakład poprawczy. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Zdążył się już przyzwyczaić, że życie dzieli się na czas spędzany w ośrodku i czas poza placówką. Trzeba swoje odbębnić.
Na jednej z przepustek z zakładu poznał Ewelinę. Ładna była, chociaż ani przez chwilę nie myślał o niej poważnie. Chciał się po prostu dobrze bawić. Wiadomo. Wolnością trzeba się nacieszyć.
Ewelina była szczupła i wysoka. Sebastian lubi takie dziewczyny. Podobały mu się jej piersi i to jak tańczyła. Tylko za każdym razem kiedy do niej się zbliżał, wymykała się. Była zbyt sztywna, nieprzystępna. Za trzeźwa, żeby mogło mu się udać.
Poprosił kolegów o pomoc.
Słuchali go. Jak się wychodzi z zakładu, to ma się poważanie. Jest się człowiekiem z wyższej półki. Kumple skołowali kilka piw i solidnie polewali dziewczynie.
Sebastian był pewien, że Ewelina chce tego samego co on, tylko zwyczajnie się wstydzi. Wiedział, że dopiero po alkoholu ludzie nie widzą barier. Chciał przełamać lody i zrobił swoje.
Kilka minut przyjemności. Żadnych zobowiązań. Zero obietnic. Potem była kolejna impreza i kolejna. Po kilku dniach musiał wracać do zakładu.
Minęło prawie pół roku zanim znowu dostał przepustkę. Wtedy zobaczył Ewelinę na ulicy. Od razu zauważył, że jest w ciąży, ale nawet przez chwilę nie pomyślał, że może być ojcem. Po prostu podszedł i zagadał. Chciał być miły. W końcu nie jest taki zły za jakiego go uważają i umie się zachować. Nie będzie udawał, że nie zna dziewczyny, z którą się przespał. Kulturę się ma.
Wtedy mu powiedziała. Właściwie wykrzyczała.
– Widzisz gnoju co zrobiłeś? Widzisz?! – odsłaniając spod płaszcza swój brzuch.
Uciekł. Przestraszył się. Pojechał z chłopakami na dyskotekę. W takich sytuacjach trzeba się zresetować. Tylko alkohol może zapewnić dystans i luz. Tak uważał.
Chłopaki śmiali się, że teraz Sebastian zamiast balować będzie zmieniał pampersy i pchał wózek. Rosła w nim wściekłość. Był zły na tę dziewczynę. Przecież mogła się jakoś zabezpieczyć! Dziewczyny powinny dbać, żeby nie zachodzić w ciążę ot tak, na imprezie, bez planu, bez wizji! Co za nieodpowiedzialność!
Napisał do niej, że musi „to” usunąć, że nie chce mieć z „tym” nic wspólnego. Nawet nie potrafił użyć słowa „dziecko”.
Wrócił do zakładu.
Gdyby nie jego siostra, pewnie nie miałby kontaktu z córką. Pewnie nie przeżyłby jej narodzin i nigdy nie posadził na swoich kolanach.
To siostra zadbała, żeby Ewelina mu wybaczyła. To ona wytłumaczyła Sebastianowi, że dziecko nie jest niczemu winne.
– Chcesz być taki jak nasz ojciec? – mówiła do niego, wiedząc, że właśnie tego bał się najbardziej.
Na termin porodu dostał okolicznościową przepustkę. Siostra pojechała z nim do szpitala. Cieszył się na widok dziecka, a taką radość przecież trzeba opić! Wszyscy tak robią, więc Sebastian pił. Tak bardzo pił, że zapomniał wrócić na czas do zakładu. Doprowadzili go policjanci.
Znowu wszystko się skomplikowało. Za to, że go nie było, że tak bardzo się cieszył z narodzin dziecka, wydłużyli mu odsiadkę w zakładzie.
Ewelina znalazła sobie chłopaka. Właściwie nie ma o to do niej pretensji, bo między nimi i tak nic by nie wyszło, ale nie pozwoli, żeby jego córka mówiła do obcego faceta „tato”. Gdyby usłyszał coś takiego, musiałby go zabić.
Na przepustkach zawsze jedzie do małej. Z każdego spotkania przywozi zdjęcia. Trzyma je przy łóżku i czasem ogląda.
Kiedy patrzy na swoją córkę czasem zaczyna wierzyć, że ciągle jeszcze może być inny. Nie taki jak jego ojciec.
Najnowsze komentarze